piątek, 3 sierpnia 2012

pakowanie to jednak zło!

Pakowanie. Chyba po raz pierwszy w życiu mam reisefieber. Pakowanie, załatwianie, bieganie. Po raz pierwszy od dłuższego czasu nie będzie mnie w tym mieście 3 tygodnie. 21 dni bez pracy, bez problemów i zgryzot w Fundacji, bez telewizji, bez dostępu do maila, wreszcie - bez dostępu do internetu. Może nie będzie tak różowo i swoim magicznym przyciąganiem poczty mailowe się do mnie uśmiechną i przywołają. Będę dbał jednak by to się nie działo zbyt często.
USA wzywają. Swoim bogactwem doznań, wielkością, przytłaczają, zwodzą i mamią od początku przygotowań. Jak z prądem? Jak z z przelotem? Co w tym ogromie wyłuskać dla siebie? Jak w Nowym Jorku przechodząc się po tych dziesiątkach ulic, zaułków, miejsc trafić właśnie na te, które mnie interesują?
Cały czas wieża bruździ, więc słucham co mogę, a nie co chcę. Choć dzięki temu z radością odkrywam ponownie niektóre krążki.
Lock and Key - perełka z Deep Elm Records. Kapelka, którą przykrywa kurz od kilku lat. W ogóle całe Deep Elm jest pełne ciekawych historii. Czasem są to wyciskacze łez osadzone czterema kopytami w rockowych klimatach, ale czasem są to takie interesujące asamble jak powyższy.
Lubisz Hot Water Music? To dawaj!