niedziela, 20 maja 2012

dwa argumenty

W piątek był koncert. Podobno jeden z ostatnich w Protokulturze. Jeżeli tak się stanie, to diabelnie fajnie, że jedno z ostatnich wspomnień z tego miejsca będzie właśnie związane z tym gigiem. Tego dnia w zasadzie liczyły się dwa zespoły: Idol Falls i Addicted.
Pierwszy. Zespół, z którym jestem związany emocjonalnie. Bądź, co bądź, swoje paluchy brudne maczałem w pierwszej fazie istnienia tej kapeli. Cieszę się, że byłem częścią tej historii pomimo tego, że jakby tak wziąć na chłodno, to jest to zupełnie coś innego niż wtedy. Rzeka płynie. Bardzo dobrze zresztą. Od tamtego czasu Filip doszedł na wokal, nadał kapeli odrobinę rytmu, wsadził trochę talentu organizatora, muzyka też poszła w rejony zdecydowanie bardziej hardcore'owe. Słowem pozmieniało się sporo. Jest trochę ciężaru, przewijających się melodii, jest trochę twardzielstwa, ale tego ostatniego na szczęście w ograniczonej formie i idzie to wybaczyć bo nachalności czy też pozowania na białych gangsta tu nie ma zdecydowanie. No i jest w końcu płytka. Okładki się drukują, krążek się tłoczy, kawałki już dawno czekają by ukazać się na światło dzienne. Tyle ile ten zespół się naczekał na ten moment to chyba ze świecą szukać. Za to należy im się kopniak, bo przyznam się, ja już straciłem nadzieję. Jakiś czas temu pomyślałem, że w tych lokalnych koncertach z doskoku i wiecznym nagrywaniu krążka zostaną na zawsze. Diabelnie się cieszę, że to się zmienia i kończy się okres stagnacji. Namacalność ich dokonań się im należy jak psu gnat, a i to może trochę chłopaków popchnie do podejmowania dalszych kroków odrobinę szybciej. Może też dzięki temu kilka osób organizujących koncerty pomyśli, że warto ich do siebie ściągnąć? Oby. Spook Records postanowiło wydać poczwórny split, czyli płytkę współdzieloną przez 4 kapele. Fajny pomysł. Może to zaprocentować na tym by krążek trafił pod strzechy. Czekam na to. Z utęsknieniem.
Drugi zespół w kolejności tego wieczora. Addicted to również kapela bliska serduchu, choć tu już z innych względów. Dwa pierniki z tego składu to starzy, dobrzy znajomi. Co akurat w tym wpisie nie ma żadnego znaczenia. Jakby mi się nie podobało to pewnie zamknąłbym jadaczkę, odstawił klawiaturę i poszedł oglądać zachód słońca. Nie zrobiłem tego. Jednak jest coś w tej kapeli magnetycznego, coś wstrząsającego, coś... czego chciałem! Wyobraźcie sobie Endstand, tylko trochę bardziej podkręcony, bardziej wkurzony na świat, może miejscami także bardziej newschoolowy. Wypadkowa finów z... Awake? Tę kapelę słyszałem chyba milion lat temu, ale to porównanie pojawiło mi się w myślach i nie chce odpaść za diabła. Płytka to pewnie zweryfikuje. Koncert w Gdańsku był fajny, nagrania w necie obiecujące, ale dopiero od piątku mogę powiedzieć o tym, że jestem zakochany. 
Dwa fajne zespoły złożone z fajnych osób. Dwie płytki, które są zapowiadane i już niedługo ujrzą światło dzienne. Dwa naprawdę fajne koncerty zostawiające tamtego wieczora Schizmę o kilka długości. Dwa argumenty, na to że w lokalnej scenie drzemie ogromny potencjał, który czeka na wybuch. Dwie inspiracje dla mnie. Lont już został odpalony. Byle tylko sięgnął ładunku.

Myśl poboczna pierwsza: Szkoda Protokultury jak każdego miejsca, które było otwarte na kulturę trochę inną, mniej schematyczną. Kręciło się tam trochę osób mających ciekawe pomysły i chęci by robić różne fajne wydarzenia. Ot, chociażby Festiwal Kalaczakra (dobrze piszę?) w jakimś wąwozie kilka kilometrów od Tczewa. Niby nie z klimatów muzycznych, które lubię, ale blisko mi do takiej kreatywności i do samoorganizacji. Oby ten fakt, że Protokultura kończy działalność nie był powodem do narzekań, a kopniakiem do działania i stworzenia czegoś nowego. Sapkowski  kiedyś napisał "Coś się kończy, coś się zaczyna". Takie proste, a takie mądre. Oby tak było.

Myśl poboczna druga: Koncerty to nie tylko moment zachłyśnięcia się dźwiękami. Posłuchajcie co miał do powiedzenia Tomek z Eye For An Eye (koncert z Leatherface, luty 2012, Gdynia) od 3:00 do 4:06. Muzyki EFAE posłuchajcie z innego źródła bo to ma charakter raczej pamiątkowy. :) 


http://www.youtube.com/watch?v=PEcyQKcgB8k&t=3m

(coś mi się knoci wklejanie okienek z youtube, więc kopiuj wklej moi drodzy i moje drogie)
Miłego tygodnia!

niedziela, 6 maja 2012

śmierdzę trupem!

...A w zasadzie moje zainteresowania muzyczne powoli tym zaczynają zalatywać! No dobra, to chyba zbyt ostre stwierdzenie, ale.. Łapię płytę, wrzucam do odtwarzacza, zachwycam się zespołem, po raz kolejny przeżywam słowa, przeżywam dźwięki, zaglądam do wkładki, chwilę zastanawiam się co u kapeli... No tak to trup! Ten również, i tamten skład także. Z tej składanki zachwycanie się połową to muzyczna nekrofilia, a tańczenie przy kolejnej to istne pogo na pogrzebie. Czy nieuchronnie zbliżam się do tego, że będę tylko słuchał zespołów, których pamiętam ostatnie tchnienie? Czy będę takim narzekającym dziadem, który chodzi i zrzędzi, że wszystko już było, wszystko co najlepsze już przeminęło? To tylko ja czy tak ogólnie hardcore punk powoli zaczyna też oddychać coraz wolniej stając się kolejnym grajdołem wtórności gdzie gra się tylko standardy muzyczne i to co miało się wykrzyczeć zrobiono już 20, 30, 40 lat temu?
Takie trupie myśli to chyba wynik odkopanego newsa ze strony Just Went Black. Jeden ze światlejszych punktów na mapie europejskiego hardcore'a. Masa melodii w tym jest, jest pazur i wkurzenie, czasami się rytm połamie, no i zwolnienia i zagrywki karzące spoglądać raczej na emocje wyzwalane raczej przez kapele emocore'owe. Nigdy Just Went Black jednak tej granicy nie przekroczyło i zawsze był tu hardcore pełną gębą.  Ten tak wkurwiony jak lubię - na życie, na świat, na relacje. Prowokujący do myślenia i dający możliwość zamiany frustracji na energię do działania.
Just Went Black już nie ma. Pewnie nigdy już nie będzie. To kolejny zespół z tych fajnych, tych ważnych, które gdzieś przepadają i zostają tylko po nich spisane wersy, nagrane dźwięki, wykrzyczane emocje i żal na to, że świat nie jest taki (jeszcze! :)) jakim sobie go wymarzyliśmy.
Rzućcie okiem, zasłuchajcie się, chwyćcie mikrofony, gitary, tamburyny i niech nie zostanie wolne pole. Niech się tworzy! Dziewczyny i chłopcy - do dzieła! Niech nie śmierdzi trupem! :)
http://justwentblack.bandcamp.com/album/embracing-emptiness 

Oby trupio nie zakończyć. Moi faworyci trójmiejskiej sceny Addicted nagrywają kawałki. Znajdziecie ich na youtube - tam pewnie są jakieś rzeczy z koncertów, ale już niedługo studyjne wersje i namacalny nośnik mam nadzieję. Ja przebieram nóżkami!