sobota, 27 października 2012

Jeszcze więcej Złodziei

Był ostatni koncert, była ostatnia epka, był koncert na dvd. Nadszedł czas na film. Złodziei nigdy dość! Mówię poważnie. Im dalej od końca tego zespołu, im bardziej ten zespół jest na kartach historii, tym mocniej zdaję sobie sprawę z tego jakie odcisnął piętno na mnie i na moim pokoleniu (tfu! co za słowo). Warto ten fenomen jakoś zapisać dla potomnych.



niedziela, 7 października 2012

jest taki kawał, czyli jedyne co stałe to zmiana

Jest taki kawał.

Kowalski umarł i spotyka się ze św. Piotrem. św. Piotr mówi:
- Kowalski! Nie mam pojęcia co z Tobą zrobić. Całe życie popełniałeś na zmianę dobre i złe uczynki. W sumie bilans jest wyrównany. Co z Tobą mam zrobić? Ok, to może zróbmy tak: pójdziesz do nieba na chwilę, później do piekła. Zobaczycz, podejmiesz decyzję sam, gdzie chcesz się znaleźć.
Kowalski, więc poszedł najpierw do nieba. Wchodzi a tam niebiesko, niby fajnie, ale ludzie tacy grzeczni, ciągle się modlą, spacerują, leżą na trawie - słowem nic się nie dzieje.
Kowalski stwierdził więc: zobaczmy jeszcze piekło.
W piekle natomiast zabawa na całego, śpiewają piosenki, grają gitary, płoną ogniska, a na nich ludzie pieczą sobie kiełbaski, jest ciepło, ale w środku stoi klimatyzacja, jest jacuzzi, masaże.
Kowalski wrócił do św Piotra. Piotr się pyta:
- Decyzja zapadła?
Kowalski na to:
- Tak. Chcę do piekła!
Piotr wyslał go zgodnie z decyzją. Kowalski przechodzi bramy piekła, a tam jakby trochę inaczej. Już od drzwi rozchodzi się zapach spalenizny, zamiast piosenek okazuje się, że ludzie krzyczą z przerażenia, zamiast kiełbasek podpalanie ogniem, w jacuzzi ludzie są gotowani, a masaże to po prostu tortury.
Kowalski jak to tylko zobaczył z przerażeniem wraca do św. Piotra i biadoli:
- Ale jakże to tak św. Piotrze? Za pierwszym razem bylo tam tak pięknie, a teraz jest inaczej? Ja chciałem to pierwsze piekło!
Piotr się spojrzał z pobłażaniem i odpowiedział:
- No tak tylko, że tamto to była wycieczka, a to jest emigracja!


Kawał opowiedziany przez jednego bliskiego emigranta. Trochę śmiech przez łzy. Niby to powinna być przestroga przed podejmowaniem głupich decyzji. Z drugiej strony ciągnie. Ciągnie by wygrzebać się z tego grajdoła. Ostatnio żegnałem znajomą, którą koleje losu rzuciły do stolicy. Było śmiesznie, było przekonywanie, że dobrze robi, że warto zmienić perspektywę, że warto spróbować, że wyjazd to zmiana, ale niekoniecznie odcięcie się od tego co zostawia się za sobą. Było trochę fajnych rozmów, trochę piwa. Fajny wieczór, który pozostawia refleksję. Taką nie tylko z poziomu cięższej niż zwykle głowy o poranku.
Tczew mnie wessał. Głęboko. Przez wiele lat ta głębia mi nie przeszkadzała. Teraz czuję, że to co było dotychczas oblepiło mnie. Straciłem napęd i zamiast cały czas się poruszać, nagle idę w dół. Czas na zmianę. Wszystko we mnie krzyczy. Z drugiej strony każdy mechanizm w moim ciele stawia opór, zgrzyta przy najmniejszym nawet ruchu. Czuję jakbym musiał walczyć i zmagać się nie tylko światem, ale ze samym sobą, ze swoimi kościami, z jakimś wyimaginowanym przeświadczeniem, że dla mnie przenosić się, ruszać z miejsca jest już za późno. No i to miejsce ma wiele znaczeń. Nie tylko tych geograficznych.

Zespół na dziś. The Sons Of Saturn.