środa, 26 grudnia 2012

święta. część druga i ostatnia

Die Roten Rosen wywołało u mnie ciąg skojarzeń, wspominek i pojawiło się kilka piosenek, które niczym mary z przeszłości zawitały ponownie do mnie.
Dwa wspomnienia były na tyle silne, że nie miałem wyjścia jak tylko przywołać je tutaj.

Numer 1: Pennywise. O historii kapeli, a zwłaszcza o dziwnych zwrotach akcji z ostatnich 2-3 lat, pewnie kiedy indziej sobie powiemy. Dzisiaj świąteczny kontekst. Pennywise ma w swoim dorobku kilka świetnych kawałków, garść fajnych coverów (jak zresztą wiele kalifornijskich bandów). Ma także okolicznościowy kawałek na tę okazję. :)
Pennywise - Christmas in hell


Numer 2: No Doubt. Tak! To ten zespół! to ta wokalistka! Gwiazdki popu na moim blogu. Kiedyś (na samym, głębokim początku) była to kapela grająca przebojowo, ale w mocno skapunkowym klimacie. Długą i zadziwiającą pod kątem muzycznym (i pewnie nie tylko) drogę przeszedł ten band. Jak widać punk był trampoliną dla naprawdę różnych osób.
Miało być świątecznie? Ok. Trochę skapunkowego bujania w świątecznym sosie. Ciekawostka na kilku frontach: muzycznym, tematycznym, kontekstowym.
No Doubt - Oi to the world

Świątecznych kawałków granych przez punkowe assamble była cała masa. Nawet wydawano przeróżne składanki: te obrazoburcze, obśmiewające, te na mniej lub na bardziej poważnie. Może w przyszłym roku zrobię jakiś Top 10 tego typu ciekawostek? W tym roku jednak tu postawmy kropkę. 

wtorek, 25 grudnia 2012

święta? są.

Plus 5, zero śniegu, kupa żarcia i wreszcie zakończony okres niepohamowanego czyszczenia półek ze wszystkiego, co tylko fabryka była w stanie wypluć na światło dzienne. Minusy i plusy. Zbytnio nie łapię się na pęd przedświąteczny, a dodatkowo niezbyt czuję magię związaną z wiarą. Wychodzi ze mnie niewierny gnojek w trakcie takich okazji. Nie byłbym jednak uczciwy do końca, gdybym w jakiś sposób nie docenił tych kilku dni. Jednak święta coś w sobie mają. Chwila zwolnienia, rozleniwienia, oddalenia, złapania drugiego oddechu, no i jednak możliwość spotkania się z rodziną. Nie często ostatnio niestety mam taką okazję, więc czemu nie korzystać z tej.
Święta jawiły mi się w pewnym okresie czasu jako obowiązek do spełnienia ze zdenerwowaniem w tle. Ot, kolejna próba uczynienia zadość tradycjom. Część z nich była dla mnie obca, część wręcz w pewnym momencie stała się wzorem okrucieństwa (kupowanie półżywej istoty, przenoszenie jej, dogorywającej w plastikowej torbie, a na końcu noszenie łusek w portfelu by zaklinać rzeczywistość). Odkąd mamy z lepszą połówką swoje cztery kąty potrafimy przefiltrować ten cały szaszor i wybrać te elementy, które sprawiają radość, które dają poczucie, że te kilka dni mają jednak sens. Skoro już jedna religia podyktowała sposób spędzania tego okresu i ciężko w tym czasie zrobić coś innego, to czemu by nie przestać na chwilę wojować i nie wykorzystać tego na swój własny sposób?
Cieszę się z pomarańczy, cieszę się, że przypominam sobie o kilku potrawach, cieszę się całując moją lepszą połówkę pod jemiołą, cieszę się, że świat zwolnił. Choć na chwilę. To biorę z tych kilku dni.
Na zastanawianie się nad tym, że to kolejny wyraz dominacji jednej religii, że do kultu religijnego dołączył kult wydawania pieniędzy za wszelką cenę, że empatia, wspólnota, solidarność, którą tak chętnie umieszczamy na chorągiewkach, mało jest widoczna w życiu codziennym (a i nawet w święta jest czasem tylko na chorągiewkach), przyjdzie jeszcze czas po świętach (a następnym razem najlepiej przed). Teraz słodki czilałt przy babeczkach, soji po grecku, sałatce warzywnej, serniku, Kevinie i szklance czegoś mocniejszego. Oczywiście nie na raz! :)

Przypomniał mi się jeden zespół. Kojarzycie Die Toten Hosen? Tak, to ci Niemcy, dość popularni za Odrą. Punkowe korzenie, długaśna historia z okresem jako rockstars, masa pomysłów (lepszych i gorszych) i jak na assambl z punkiem we krwi przystało, trochę różnych ciekawostek i historii wykraczających poza to, na którym miejscu list przebojów wylądowali (m.in. wsparcie dla Greenpeace, PETA). Poszperajcie w necie, a i kilka niezłych piosenek może też się znajdzie. Natomiast o związek panów ze sceną hc/punk to trzeba by spytać kogoś z Niemiec, ale raczej sobie projektuję, że aktualnie to jednak wspomniane słowo "rockstars" jest tutaj kluczem :).
W pewnym momencie jednym z pomysłów zespołu było założenie pobocznego projektu Die Roten Rosen, pod szyldem którego kapela nagrała trochę różnych piosenek związanych ze świętami.
Pewnie można było wybrać lepiej i poszukać ciekawszych kawałków? Eee tam, to było pierwsze skojarzenie na dziś. :)
Poniżej szkocka pieśń z tego krążka.



sobota, 8 grudnia 2012

kilka prostych dźwięków to nasz sprzeciw

Nigdy nie byłem mocny, jeśli chodzi o hiphop. Nawet jeśli chodzi o ten tworzony przez punków. Hiphop przez punków? Zdziwenie? Jest kilka takich osób, które gdzieś tam na fascynacji hc/punk zbudowały sobie fundament do operowania słowem i podkładami. Ciekawie jest obserwować takie projekty, jak szukają swojego miejsca, nabierają pewności, powietrza w płuca.
Warto sprawdzić na przykład Paranoid Android, 5000, czy AJKS. HH na punkowych resorach.
Sprawdzam takie projekty bardziej z kronikarskiego obowiązku, bo na hiphop nigdy nie miałem specjalnego parcia. Jednak co jakiś czas scena hh i punk się przenika, przybliża. Tak jest także z nowym znaleziskiem. NEI 269. Projekt opisywany jako spoken word / rap. Fajnie tutaj bujają podkłady. Perkusja co prawda jest komputerowa i to słychać, ale już gitarki czy inne instrumenty są żywe. A przyjmniej moje ignoranckie ucho tak sądzi.
Przede wszystkim jednak teksty. To co w sumie zawsze wydawało mi się bardzo mocnym elementem, który można wykorzystać w hiphopie. To też, mam wrażenie, jest największy magnes dla punków chwytających się rymowania.
"Dedykacja" mnie zachwyca. Właśnie pod tym kątem. Jest tam kilka takich urywków, które wchodzą w głowę i zostają na dłużej. Poza tym ma klimat taki, który znajduję w kilku zespołach emocore. Te gitary, odrobinę nieczyste i poruszające - fajna sprawa.
Rzućcie okiem, a przede wszystkim uchem oczywiście. :)



możemy zbudować własną konstrukcję,
siłą wzajemnego zaufania i wspólnej pracy,
to może być najlepszy czas
na zmianę!