wtorek, 29 listopada 2011

acustic day

Dzisiaj krótko (choć podwójnie), akustycznie i refleksyjnie. Dzisiejszy wieczór jest w rytm dwóch Panów.
Pierwszy poszedł ścieżką, którą podąża aktualnie trochę punkowych grajków zza wielkiej wody. Jakoś ciągnie do rdzennego, odartego ze wszystkiego grania z akustykiem. Bez komplikacji, bez udziwnień - ja, moje słowa, kilka dźwięków na gitarze. Piękno często tkwi w prostocie. Chuck Ragan sobie zdaje z tego sprawę doskonale. Aż prosi się by to na polskie ogniska przeszczepić. Choć istnieje wtedy wielkie ryzyko, że niektórzy by jednym ciagiem grali go obok dżemu, hey i czarnych oczu. Tego bym chyba nie wytrzymał.



Drugi uznawany jest, w wielu kręgach, za króla. W fazie zachwytu rock'n'rollem wśród wielu hc punków Cash stał się, niemal naturalnie, również obiektem uwielbienia. Mnie raczej przyciąganie tak nie capnęło, ale jest pewien kawałek, który potrafi wyciskać łzy. O ironio! To cover.



miłego dumania!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz