czwartek, 15 marca 2012

Głośniki dzisiaj służą do zbierania kurzu cz. 2

"Masz być cicho albo sobie pójdę". Taka prośbokomenda padła z ust lepszej połówki. I jak tu się nie dać namówić? Jedyne co można zrobić, to zrozumieć, że praca, ściszyć brzęczenie głośników i postarać się dopieścić inne zmysły.
Więc dopieszczam! Zmysłem smaku zajął się czeski Kozel. Wzrokiem za to ta strona: www.streetartutopia.com. Tutaj na chwilę warto skoczyć do sekcji filmy. Rzadko wychodzę z kina, czy też sprzed telewizora naładowany. Rzadko (a może moje myśli w tej chwili są nad wyraz wybiórcze) coś tak mnie dotyka, że zapada mi głęboko w czaszkę i wierci, obija się o ścianki działowe i drażni receptory. Tak było jednak z "Exit through the gift shop". Udało nam się go zobaczyć w trakcie drobnego wypadu do Krakowa. Niby w tym czasie powinno się podziwiać sukiennice, smoka lub co najwyżej obżerać się zapiekankami na Kazimierzu. My trafiliśmy jednak do kina. Było trochę śmiesznie, było trochę refleksyjnie, ale przede wszystkim stało się inspirująco! Banksy'ego znałem wcześniej. Uśmiechałem się czytając o jego kolejnych akcjach i trzymałem kciuki za kolejne projekty. Emocjonalnie bliskość jednak poczułem po filmie. "To jest to!" - zdawał się krzyczeć uśmiech na naszych twarzach. To jest właśnie ścieżka, poprzez którą można wstrząsać, którą można zmieniać nie tylko swoje otoczenie, ale także krzyczeć ludziom w twarz "stań i pomyśl! chodź przez chwilę!". To też sposób by zakpić, by skupić uwagę, by oszukać zmysły i przekazać coś jednocześnie.
Street Art to ciekawa mikstura. Jest tutaj i sztuka, i ekspresja, i przekaz, i niekiedy duża dawka uśmiechu. Wybuchowa, symboliczna mieszanka.
Banksy, film, inspiracje, m-city, pomysły, Radykalna Akcja Twórcza i tysiące innych... Specem nigdy nie będę, choć i tak paluchy świerzbią by odcisnąć swoje piętno, by zostawić ślad na murach miast. Więc może...?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz